Rosja i Kazachstan: pomoc ofiarom powodzi w Orsku, Orenburgu i Pietropawłowsku
O. Marek Raczkiewicz CSsR dla vaticannews.va: Wiele miejscowości pod wodą, nieprzejezdne drogi, brak prądu i setki tysięcy ewakuowanych osób – to skutki katastrofalnych powodzi powstałych podczas wiosennych roztopów w Rosji i Kazachstanie. Sytuację pogorszyło przerwanie tamy w Orsku, na rzece Ural, w pobliżu granicy między tymi dwoma krajami. Miejscowi kapłani, siostry zakonne i wolontariusze starają się pomóc poszkodowanym.
Szybko topniejący śnieg i lód spowodowały potężne powodzie w Rosji. Sytuację skomplikowało przerwanie tamy w Orsku na rzece Ural, trzeciej co do wielkości w Europie.
„Za jakiś czas będzie dopiero wiadomo faktyczne rozmiary zniszczeń. W samym Orenburgu, to jest miasto powyżej 600 tysięcy, trzynaście rejonów zostało zatopionych. Pod wodą jest ponad 5 tys. domów – mówi ojciec Andrzej Legieć, redemptorysta pracujący w Orenburgu. – Sam kościół został nietknięty, bo znajduje się w starej części miasta, która stoi na wzniesieniu, więc tutaj woda nie doszła. Kilka rodzin naszych parafian ucierpiało. Ich domy zostały zalane. Podobnie w Orsku, który został dotknięty wcześniej. To jest miasto ponad 200-tysięczne. Tam też jest parafia katolicka. Kościół też nie został zatopiony, aczkolwiek woda podeszła dość blisko. Ciągle dostajemy informacje o nowych miejscach, gdzie ta woda zatapia też poszczególne miejscowości, wioski. Pojechaliśmy zawieźć różne potrzebne rzeczy i środki czystości – to, co nam się udało zebrać”.
Poważna sytuacja panuje także w północnych i zachodnich regionach Kazachstanu. Jak informują władze, ewakuowano ponad 100 tys. osób, z czego jedna trzecia to dzieci. Będący pod wodą Pietropawłowsk to najbardziej na północ wysunięte miasto Kazachstanu. Pracuje tam ojciec Piotr Łacheta, redemptorysta. „Obecnie przeżywamy tutaj kataklizm powodzi. Szczególnie w tym rejonie, gdzie mieszka dużo potomków Polaków, pozalewało niektóre wioski wodą z topniejącego śniegu, ale nikt się nie spodziewał, że wkrótce nastąpi masowa powódź tutaj na północy. U nas w Pietropawłowsku, mimo że były umocnione wały powodziowe to domy są zalane aż po same dachy. I takich zalanych domów jest bardzo dużo, mówi się o kilku tysiącach” – relacjonuje kapłan.
Podkreśla, iż woda w minionych tygodniach stale się podnosiła i doszła na północ, na przykład do miejscowości Sokołówka, gdzie znajduje się katolicka kaplica i też tam obecnie dochodzi do ewakuacji ludzi. „Mówi się o powodzi stulecia, że nikt nie pamięta takich wysokich poziomów wód, jakie teraz tutaj nas spotkały. Staramy się jakoś pomagać tym ludziom. Bardzo dużo wolontariuszy, dużo pomocy humanitarnej dotarło do miasta z innych rejonów Kazachstanu. W naszych klasztorach też mieszkają powodzianie” – mówi ojciec Łacheta. Podkreśla, że powódź rozciąga się na cały pas od Uralu na długości pewnie tysiąca kilometrów. „Skala strat i różnej pomocy, która będzie potrzebna, dopiero uwidoczni się, kiedy sytuacja powodziowa się unormuje, ponieważ teraz wszystko jest pod wodą i może dopiero w najbliższych kilku tygodniach woda opadnie i będzie bardziej wiadomo, jakie są straty” – mówi redemptorysta. Dodaje, że na szczęście nie ma ofiar w ludziach, bo akcja ewakuacyjna została wykonana na czas i ciągle trwa.
To największe powodzie w rejonie Uralu od lat 80-tych ubiegłego wieku.
relacja i fot.: o. Marek Raczkiewicz CSsR, Kazachstan; za: vaticannews.va